Podczas rozegranych w ubiegłą sobotę Mistrzostw Polski Masters w Śremie startował nasz zawodnik, Michał Rakowski. Dobre samopoczucie, aktywna jazda i próby odjazdów nie pozwoliły Michałowi wskoczyć wyżej niż na 10. miejsce w kategorii A20 (20-30 lat), jednak od razu zaznaczyć należy, że jest to bardzo dobry rezultat. Jak wyglądał start oczami zawodnika, przeczytacie poniżej.
Przed wyścigiem znałem kilku groźnych rywali i wiedziałem, że ich muszę się trzymać. Jeżdżę w pojedynkę i nie mogę liczyć na pomoc grupy jak inni, którzy jadą w 3-4 osoby. Na początku wyścig był trochę nerwowy - parę skoków i grupa jechała razem. Trasa była płaska, lecz wiał silny wiatr, boczny i czołowy na dystansie 16 km, a ostatnie 8 kilometrów rundy było z wiatrem.
Gdy na około 15 km zaatakowała 3 zawodnikow, dostrzegłem, że odjeżdża jeden z zawodników, którego miałem pilnować. Odskoczyłem z grupy i dojechałem do trójki zawodników. Chwilę musiałem złapać oddech, aby zacząć wychodzić na zmiany. Po 3 km doskoczył jeszcze jeden zawodnik i tak zaczęliśmy w pięciu uciekać. Nie czułem się najmocniejszy w tej grupie, widziałem, że inni są mocniejsi ode mnie. Więc aby nie przeciągnąć, nie dawałem zbyt mocnych zmian, bo to był początek wyścigu, a do mety był jeszcze spory dystans. Uciekaliśmy do końca 2. rundy. Grupa dogoniła nas na około 40 km.
W grupie było sporo interesów i sporo chętnych, aby nas dojść. Na odcinku rundy prowadzącym do mety jechało się z wiatrem. W ucieczce jechaliśmy 46-48km/h, a grupa ustawiła podwójny wachlarz i osiągali prędkość w granicach 55km/h. Długie proste nam nie pomagały, bo cały czas nas widzieli, a max przewagę mieliśmy około 50 sek. W momencie łączenia się grupek 2 zawodników z naszej ucieczki jeszcze raz zaatakowało i odjechało.
Jak się okazało, był to decydujący atak, bo już ich nie dogoniliśmy i to oni rozegrali finisz między sobą. Po połączeniu grupek jechało nas 15-20 zawodników. Postanowiłem nie dawać zmian, bo nie czułem się już najlepiej po mojej ucieczce, a w grupie jechalo kilku zawodnikow z tych samych ekip. Więc oni pracowali. Jazda była nierówna. Interwały: rozkręcanie do 55km/h i zwalnianie do 30km/h - nie było współpracy. Kilku zawodnikow osłabło, ktoś miał defekt i tak dojechaliśmy na metę około 20 sekund za uciekającą dwojka. Na finiszu dałem z siebie wszystko, lecz z grupki byłem 8., a w ogólnej klasyfikacji 10. Nogi piekły strasznie, lecz inni byli zdecydowanie mocniejsi na finiszu.
Z wyniku jestem zadowolony, bo walczyłem, uciekałem, miałem szczęście zabrać się do odjazdu, lecz jeszcze brakuje siły, aby jechać mocniej, choć jest coraz lepiej. Jest mały niedosyt ze nasza akcja w piątkę się nie udała, bo może na finiszu z pięcioosobowej grupki udałoby się trochę lepiej pojechać i coś więcej ugrać, no ale i tak jestem zadowolony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz