Miniony weekend (21-22 maja), Poznań, Akademickie Mistrzostwa Polski MTB oraz ich bohater: Damian Wójtowicz... Długie przygotowania, niemal wzorowo wykonywane treningi, jeśli przerwy, to tylko naprawdę konieczne. Jeden z najważniejszych wyścigów w roku, jednak na rozgrzewce wszystko się zmienia: W sobotni poranek podczas przejazdu trasy zaliczyłem dość solidną przewrotkę na asfalcie. Szybko zerwałem się na nogi, sprawdziłem czy ze mną i z rowerem wszystko OK, udałem się do sanitariuszy (łokieć obficie krwawił), po czym kontynuowałem objazd trasy. Czułem się bdb. Po odpoczynku w hotelu pojawił się lekki ból nadgarstka, oraz ucisk, nasilający się.
Nie ułatwiło to Damianowi rozgrzewki, musiał udać się kolejny raz do punktu medycznego, aby zmrozić ranę i ukoić ból. Przesunięty start o 1,5 godziny wcale nie pomagał, wręcz przeciwnie. Kolejne mrożenie i jedziemy. Wynik poniżej oczekiwań: 66. miejsce. Jednakże, wobec wycofania się kolegi z zespołu, Damian musiał ukończyć wyścig, aby drużyna była sklasyfikowana. To nie był jednak koniec. Niedziela to następny start i zmaganie z uporczywym bólem. Wróćmy jeszcze do sobotnich wydarzeń:
Wieczorem udałem się do szpitala - zaszyto mi łokieć, zrobiono zdjęcie RTG - podejrzewano złamanie kości łódeczkowatej. Doktor szacowała na 30% to, że mam złamanie. Założono mi demontowalną "łódkę" gipsową oraz zalecenie, abym decyzję o starcie podjął zależnie od samopoczucia, od tego czy dam radę przejechać. Lekarz stwierdził, że "nic nie powinno się stać".
W niedzielę było bardzo źle - miałem wyraźne problemy z mocnym chwytem kierownicy, odczuwałem ból podczas jazdy na nierównym terenie, mocna opuchlizna. Podjęliśmy decyzję, abym przejechał/przeszedł tylko 1 okr i się wycofał, aby nasza drużyna została sklasyfikowana. Zamiast ustawić się na 66 miejscu, stanąłem na samym końcu. Nie przeprowadzałem rozgrzewki. Przed startem zmrożono mi nadgarstek lodem, oraz owinięto opaską uciskową.
Kilka minut po starcie jednak adrenalina wzięła górę i zacząłem wyprzedzać - biegiem omijałem korki. Jechałem coraz szybciej, asekuracyjne na zjazdach, jednak mocno na płaskich fragmentach oraz podjazdach. Ostatecznie zostałem zdublowany na 4 z 6 okrążeń i zająłem 57 pozycję na ok 170 zawodników, którzy wystartowali.
Mistrzostwa się zakończyły, ale kontuzja nie zniknęła. Poniedziałkowa wizyta w rzeszowskim szpitalu przeciągnęła się do kilku dni. W międzyczasie postawiono diagnozę: złamanie kości łódeczkowatej lewego nadgarstka. Jedynym ratunkiem była operacja, którą przeprowadzono w środę. Wstawiono śrubę, kość została skręcona. W czwartek można było opuścić szpital. Żadnego gipsu, opatrunku, rana o wielkości 3x3mm.
W karcie informacyjnej wyraźna uwaga: 6-tygodniowy zakaz jazdy na rowerze, okraszony dwoma wykrzyknikami. Pytanie, co dalej? Motywacja do treningów została utrzymana, pomimo zakazu jazdy, możemy wykorzystać rower stacjonarny i ćwiczyć na nim. Damian był zmartwiony, że być może oznacza to koniec współpracy z Oxygen Cycling. Nawet nie wziąłem takiej opcji pod uwagę, nawet gdyby był na te 6 tygodni unieruchomiony całkowicie. Liczymy też na wsparcie naszych Czytelników i zachęcamy do śledzenia dalszych losów. Ponadto, w swoim imieniu załączam tutaj słowa uznania dla Damiana, który ze złamaną ręką ukończył nie najłatwiejszy przecież wyścig na dobrym (w tych okolicznościach) miejscu. Gratuluję także niesamowitego hartu ducha i życzę jak najszybszego (o co już sam się postaram) powrotu do formy.
Życzę szybkiego powrotu do zdrowia i kolarstwa. ;)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem to nie koniec pracy nad sobą. W końcu 6tygodni to niecałe 2 miesiące, a sezon dopiero zmierza ku swej kwintesencji... Pogody ducha, samozaparcia i kręcenia na trenażerze :) Jazdy w terenie nic nie zastąpi, ale... ale jaka później będzie moc, jaka motywacja przy pierwszych treningach, wyścigach po kontuzji! To skupienie przez te tygodnie może wyjść tylko na plus!
OdpowiedzUsuńZatem szybkiego powrotu do pełni formy! :)
Damian, trzymaj się dzielnie! Przede wszystkim dbaj o siebie, żeby szybko udało Ci się wrócić do pełni sprawności. Założę się, że po tych 6 tygodniach, jak już wsiądziesz na rower to będziesz jeździł z jeszcze większym zapałem i determinacją i uda Ci się w tym sezonie odnieść jeszcze wiele sukcesów. Tego Ci życzę:)
OdpowiedzUsuńWarto dodać, że dzięki Damianowi drużyna Uniwersytetu Rzeszowskiego zajęła 3-cie miejsce w typach uczelni. Gratki! http://www.online.datasport.pl/results382/wyniki/4_typy_m.pdf
OdpowiedzUsuńDamian, ja zdrowy dziś tak nie pojechałem jak Ty, kiedy masz chora rękę:) Ćwicz w domu na turbo trainerze tylko by ci się nie znudziło za szybko i uważaj na nadgarstek, bardzo o niego dbaj... Trzym się!
OdpowiedzUsuńTa wymuszona przerwa tylko uśpi czujnośc Twoich konkurentów. Trenażer+lemondka i zrealizujesz tajny plan podboju kosmosu. Będzie dobrze! Życzę bardzo szybkiego powrotu do zdrowia.
OdpowiedzUsuńDamian, trzymaj się mocno.
OdpowiedzUsuńZ własnego doświadczenia wiem, że na zdesperowanym sportowcu rany goją się jak na psie. Ja sam w tydzień po złamaniu powycinałem gips tak, by móc trzymać kierownicę.
Powodzenia i szybkiego powrotu do zdrowia i pełnej formy.
Trzymam kciuki za szybki powrót do zdrowia i na rower :) Najważniejsza jest motywacja , a wiem ,że takową posiadasz.Jestem pewien ,że szybko odzyskasz formę i znowu staniesz w "dołkach startowych" :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ruziek(Mazovia MTB Marathon)
życzę szybkiego powrotu do formy, Damian!
OdpowiedzUsuń//Natalia D.
sukcesów w nst sezonie!:),
OdpowiedzUsuńczekam już na wiosnę, Twoją rywalizację:)
Monika :)