16 lutego 2011

Styczniowe podsumowania

   Dziś prezentujemy podsumowania miesiąca stycznia dokonane przez dwie nasze zawodniczki: Natalię Dubaj i Karolinę Rozenek. Zapraszamy do lektury.

   Podsumowanie Natalii:

   Styczeń od pierwszego dnia zapowiadał się intensywnie. Trener nie dał czasu na noworoczne pijaństwa i kace i na 1-go stycznia zarządził trening na rowerze. Jednak mniej więcej w połowie miesiąca przeziębienie wybiło mnie z rytmu, zatrzymało na tydzień w treningach a przez jeszcze kolejne kilka dni po "urlopie" czułam jego skutki w postaci mniejszej wydolności, zwiększonego pocenia i szybszego oddechu. Na szczęście w ostatnim tygodniu stycznia wszystko wróciło do normy, czyli w ciągu tygodnia pływalnia i marszobiegi a w weekend jazda na rowerze.

   Na basenie jest fajnie - woda to mój drugi żywioł, więc te treningi są dla mnie czystą przyjemnością chociaż wydaje mi się, że wcale się na nich nie oszczędzam. Zmęczenie po basenie jest specyficzne - nieduże, ale takie... ogólnoustrojowe i o dziwo - relaksujące.

   Marszobiegi natomiast.... hmmm... marszobiegi.. :| Wiem, że najważniejsze jest nastawienie psychiczne, dlatego nie narzekam. Jakoś idzie, chociaż brak partnera do biegania i często deszczowa pogoda powodują, że MARSZObiegi są dla mnie raczej obowiązkiem niż czystą frajdą. Trudno, nie zawsze jest 1. maj.

   Miła była też wiadomość od Łukasza, że marszobiegi mogę, a nawet jest wskazane, bym zastępowała jazdą na biegówkach. Mimo, że obciążenie organizmu przy takim samym czasie treningu wydaje mi się większe na biegówkach, niż w czasie marszobiegu, to jednak dużo więcej radości sprawiała mi jazda po lesie i zakładanie śladu na świeżym puchu niż lekkie bieganie po krzywych, osolonych chodnikach.

   Czy widzę jakiś postęp? Sama nie wiem. Młynek jest dla mnie niestety ciągle dziwną formą doskonalenia techniki jazdy i ciągle wydaje mi się, że w moim wykonaniu nie jest on prawdziwym młynkiem, tylko jego nieudolną próbą nakręconą w zwolnionym tempie. A kiedy staram się przekładać nabyte "umiejętności" na praktykę, czyli pokonywać lekkie wzniesienia na wysokiej kadencji od razu znacząco spada mi prędkość jazdy. A bóle pleców, które miewam na szczęście nie są częste i intensywne i - co ciekawe - wbrew zapewnieniom "znawców" biegówki najbardziej spośród "moich" dyscyplin pogarszają ich stan.


   Podsumowanie Karoliny:

   Na początek kilka faktów. Styczeń okazał się nienajlepszym miesiącem do trenowania. W porównaniu do grudnia, w którym opuściłam tylko 2 treningi (spośród 18) z powodu złego samopoczucia, 1 skróciłam o 15 minut i 1 zamieniłam na narty, w styczniu zmian w planie treningowym było o wiele więcej. Opuściłam 9 treningów z 22, chociaż za to w niektóre dni wolne trenowałam – dokładnie w 4. Więc można powiedzieć, że w sumie odbyłam 17 treningów. W 4 treningach skróciłam czas. Z zaplanowanych 1260 minut, zrealizowałam 1030. Dla porównania w grudniu z zaplanowanych 1145 minut odbyłam około 1075 minut treningów.

   W moim przypadku najbardziej pozytywny w całej akcji jest element motywacyjny. Gdyby nie przysyłane cotygodniowo plany treningowe, najprawdopodobniej przez cały grudzień i styczeń wsiadłabym na rower może parę razy. Albo i to nie. Poza tym zauważyłam rozrost mięśnia prostego uda, dzięki czemu – jak się domyślam – będę miała więcej siły na pedałowanie :) Natomiast ciężko jest mi ocenić, czy rzeczywiście mam tej siły więcej. Inne wskaźniki, które mogłyby pomóc w ocenie nic nie pokazują, tzn. nie widzę w nich żadnej zmiany, czyli teoretycznie nic się nie zmieniło, co jednak nie może być prawdą. Tętno spoczynkowe mam mniej więcej na tym samym poziomie cały czas (w te dni, w które pamiętam o tym, żeby je zmierzyć :)), średnie tętno podczas jazdy wytrzymałościowej również jest na stałym poziomie.

   Dobre (co jest pozytywnym zaskoczeniem) jest to, że nie schudłam, a tego się obawiałam. Dalej – jestem bardziej rozciągnięta dzięki potreningowym ćwiczeniom rozciągającym. I ostatnie – moja wiedza na temat treningów zwiększyła się. A to dzięki odpowiedziom Trenera na moje pytania – czasami pewnie trywialne z punktu widzenia kogoś bardziej doświadczonego.

   Jedyne co mi doskwiera podczas treningów to monotonia jazdy na rowerze stacjonarnym, co próbuję zneutralizować poprzez słuchanie audiobooków, ale i tak nic nie zastąpi jazdy w terenie, na którą jednak w dalszym ciągu nie potrafię się zdobyć z powodu panujących warunków drogowych i pogodowym. W związku z tym nie mogę się już doczekać wiosny :)

1 komentarz:

  1. Brawo dziewczyny!! Bardzo ładnie!! Kurde, że ja nie poznałem Was gdy bylem taki piekny i mlody.. och szkoda!

    Nuda na trenażer? - poproś trenera o jakieś zmiany co np.8-10 minut... że teraz to, a potem tamto i teraz znowu taka kadencja/zakres tętna (czas mija szybciej bo wykonujesz jedno coś przez parę minut, a nie godzinę i 15minut).

    OdpowiedzUsuń